Ryga
Copyright (c) 2010, 2012 by Radosław Botev
Stolicę Łotwy odwiedziłem na krótko w lipcu 2010 roku. Łotewskie linie
lotnicze AirBaltic oferują stosunkowo tanie
połączenia lotnicze z Warszawy do krajów byłego Związku Radzieckiego,
stąd kiedy udawałem się tymi liniami w podróż do Gruzji i Armenii, nadarzyła się okazja krótkiego pobytu w Rydze.
Na warszawskim lotnisku Okęcie AirBaltic traktowany jest jako tania linia lotnicza i niestety odprawa odbywa się na starym terminalu, ale
nie mogłem narzekać - mój bilet w jedną stronę do Rygi kosztował
ledwie kilkadziesiąt złotych. Pierwsze, co zawsze rzuca mi się w
oczy, kiedy przylatuję na północ Europy, to odmienna roślinność. W
lasach krajów nadbałtyckich i Skandynawii niepodzielnie królują
drzewa iglaste - świerki i sosny, zaś brzozy i dęby,
tak licznie występujące na mazowieckich nizinach, są tam
ledwie domieszką drzewostanu. Kiedy więc wiozący mnie z Warszawy
samolot obniżył lot nad brzegami widocznej w dole Zatoki Ryskiej,
spiczaste wierzchołki świerków wyraźnie rysowały się na tle
ciemnozielonej toni iglastego lasu. Popołudniowe słońce
odbijało się w wodach spokojnego tego dnia Bałtyku, a na cieniutkim
paseczku piaszczystej plaży gdzieś na przedmieściach Rygi dostrzec
można było tłumy wczasowiczów. Poczułem, że i dla mnie zaczęły się
wakacje. Z ryskiego lotniska do centrum miasta - podobnie jak w
Warszawie - dojechać można miejskim autobusem, który zawiózł mnie
niemal pod samo schronisko Friendly Fun Franks Backpackers Hostel, gdzie miałem zarezerwowany nocleg. Stamtąd na
starówkę miałem już tylko kilka kroków. Jedną z pierwszych
budowli, które przykuły moją uwagę na ryskiej starówce, kiedy
tylko oddaliłem się od brzegów przepływającej przez miasto rzeki
Dźwiny, był kościół protestancki Świętego Jana (Svētā Jāņa baznīca). Wyglądał dla mnie dziwnie swojsko i znajomo - po
chwili zorientowałem się, że świątynia ta architektonicznie przypomina Bazylikę Archikatedralną Świętego Jana Chrzciciela w Warszawie, a to za sprawą gotyckiej fasady,
zwieńczonej schodowym szczytem ze sterczynami z czerwonej
cegły. Historia kościoła sięga początków XIII wieku
- pierwotnie istniała w tym miejscu drewniana
kapliczka w klasztorze dominikanów, którą pod koniec XIII
stulecia rozbudowano, a w XVI wieku, po zajęciu Rygi przez
polskiego króla Stefana Batorego i oddaniu jej pod władzę
Rzeczypospolitej, przekazano protestantom jako pierwszy
łotewski kościół w Rydze. W późniejszych wiekach świątynia
była kilkakrotnie przebudowywana i odnawiana. W okresie wojen
napoleońskich służyła przejściowo jako magazyn dla wojsk carskich.
Swój obecny wygląd zawdzięcza odbudowie po II wojnie światowej,
kiedy to kościół został poważnie uszkodzony w wybuchu
pocisków artyleryjskich, które trafiły jego dach. Wnętrze
kościoła zdobione jest licznymi łukami architektonicznymi i skrywa
wiele dzieł łotewskiej sztuki sakralnej, z których najcenniejsze są
gotyckie organy. Najważniejszą budowlą sakralną na ryskiej starówce
nie jest jednak wspomniany kościół Świętego Jana, tylko protestancka Katedra w Rydze (Rīgas Doms). Jej historia sięga 1211
roku, kiedy rozpoczęła się jej budowa - projekt architektoniczny
wzorowano wówczas na katedrze w niemieckim Ratzeburgu. Wpływy
niemieckiej kultury w Rydze, jak i na całej Łotwie, trwały zresztą
przez setki lat, począwszy od wczesnego średniowiecza. Miało to
związek ze strategicznym położeniem miasta nad brzegami Bałtyku i
jego włączeniem do Związku Hanzeatyckiego pod koniec XIII
stulecia. W obecnej architekturze katedry dają się zauważyć ślady
licznych przebudów w różnych stylach - świątynia posiada elementy
romańskie, gotyckie i barokowe. Po zachodniej stronie budynku
świątyni wznosi się wysoka na 90 metrów wieża z barokowym chełmem,
wzniesiona w drugiej połowie XVIII wieku. Wnętrze katedry jest raczej
spartańsko urządzone - większość cennych zabytków zrabowano bowiem w
czasach reformacji. Zwraca jednak uwagę XVII-wieczna ambona oraz
XIX-wieczne witraże i malowidła, przedstawiające sceny
z historii miasta i kraju. Najważniejszym zabytkiem wnętrza
ryskiej katedry są jednak wspaniałe organy, swego czasu jedne z
największych na świecie, dziś wciąż jedne z największych
w Europie. Wśród zabytków ryskiej
architektury sakralnej nie sposób pominąć także kościoła Świętego Piotra (Svētā Pētera baznīca). Jego wysoka na 123,5 metra ośmiokątna wieża doskonale
widoczna jest z każdego niemal zakątka ryskiej starówki. Pierwotnie
była to wieża drewniana i w okresie średniowiecza stanowiła
najwyższą tego typu konstrukcję na świecie. Jak to jednak bywa w
przypadku drewnianego budownictwa, pierwotna konstrukcja nie
zachowała się do naszych czasów, bo wieżę kilkakrotnie w ciągu jej
historii doszczętnie strawił pożar. Ostatnio wieża - już
murowana - uległa zniszczeniu w czasie II wojny światowej i
odbudowano ją dopiero w latach siedemdziesiątych ubiegłego
stulecia. Na wieży umieszczono zegar, będący repliką XVIII-wiecznego
zegara. Z wieży codziennie rozlega się ludowa pieśń łotewska
Rīga dimd. Za drobną opłatą można wspiąć się na balkonik i
podziwiać panoramę Rygi z błękitną wstęgą Dźwiny. We wnętrzu
kościoła - odrestaurowanym po zniszczeniach wojennych dopiero w
1983 roku - odbywają się dziś koncerty i wystawy.
Zachowało się tu też kilka starych nagrobków - między innymi
Michaiła Barclay de Tolly, rosyjskiego generała o szkockich
korzeniach, służącego w armii carskiej.
Na starym mieście w
Rydze spodobał mi się również kościół Matki Boskiej Bolesnej (Sāpju Dievmātes baznīca) o pięknej śnieżnobiałej elewacji i jasnobłękitnym,
strzelistym dachu. Świątynię wzniesiono pod koniec XVIII wieku z
inicjatywy niemieckiego cesarza Józefa II Habsburga, a za zgodą
carycy Katarzyny, na miejscu wcześniejszej drewnianej kapliczki.
Swój udział w budowie kościoła miał także ostatni polski król
elekcyjny Stanisław August Poniatowski, który przekazał na ten cel
część funduszów. Kościół kilkakrotnie przebudowywano, ostatnio miało
to miejsce w 1895 roku. Właśnie tej ostatniej przebudowie kościół
zawdzięcza swój obecny klasycystyczno-gotycki wygląd. W kościele
Matki Boskiej Bolesnej w każdą niedzielę i święta odbywają się
nabożeństwa nie tylko w języku łotewskim, ale też - za
sprawą obecnego polskiego proboszcza - po polsku, a także
po rosyjsku. Rosjanie stanowią na Łotwie pokaźną mniejszość -
jest to skutek polityki władz Związku Radzieckiego, które dążyły do
stworzenia jednolitego, rosyjskojęzycznego narodu rosyjskiego.
Polityka promowania rosyjskiego osadnictwa w Rydze doprowadziła
nawet w pewnym momencie, przed 1989 rokiem, do sytuacji, w której to
Łotysze stanowili mniejszość mieszkańców miasta. Po rozpadzie ZSRR
część Rosjan wyjechała, wielu jednak pozostało - na Łotwie,
należącej obecnie do Unii Europejskiej i otrzymującej spore dotacje
z Zachodu, żyje im się przecież o wiele lepiej niż w
Rosji. Na terenie ryskiej starówki uwagę zwraca jeszcze Dom Bractwa Czarnogłowych
(Melngalvju nams) - budynek średniowiecznej gildii
kupieckiej, odbudowany w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego
stulecia. Ten budynek w stylu gotyckim, wzorowany na
holendersko-flamandzkich domach kupieckich i przebogato zdobiony
rzeźbami i reliefami jest dziś jednym z symboli Rygi. Bractwo
Czarnogłowych powstało w XIII wieku i skupiało młodych kupców,
żyjących w Rydze, a nie posiadających praw mieszczańskich. Bractwo
to istnieje po dziś dzień, jednak jego siedzibą jest inne
hanzeatyckie miasto - Brema w Niemczech. Z Domem Bractwa
Czarnogłowych wiąże się kolejny wycinek polskiej historii - otóż w
1921 roku to właśnie tutaj podpisano słynny traktat ryski, który
kończył wojnę polsko-bolszewicką i ostatecznie ustalał granice II
Rzeczypospolitej. W czasie wojny budynek został poważnie
zniszczony, co w połączeniu ze względami ideologicznymi zaowocowało
później decyzją o jego wyburzeniu. Teren pod budynkiem stał się
wówczas częścią powiększonego placu, który aż do lat
dziewięćdziesiątych XX wieku pozostawał niezabudowany. Po odzyskaniu
przez Łotwę niepodległości podjęto decyzję o odbudowie Domu Bractwa
Czarnogłowych na 800-lecie istnienia Rygi. Prace ukończono w
1999 roku. Spacerując wśród uroczych kamieniczek ryskiej starówki
nie mogłem nadziwić się spokojowi tego miejsca. Z jednej strony
byłem - bądź co bądź - w stolicy państwa, z drugiej jednak strony
licząca niewiele ponad 700 tys. mieszkańców Ryga nie jest ani na
tyle dużym miastem, ani też na tyle znaną destynacją wakacyjną,
żeby po starówce kręciły się tłumy ludzi. Właśnie ten spokój
najbardziej urzeka mnie w małych europejskich stolicach - podobnie
jak w Bratysławie, czy Luksemburgu
przybywający tu podróżny nie
czuje się tak przytłoczony miejskim zgiełkiem jak w Paryżu
czy Londynie i może ze spokojem kontemplować miejscową architekturę.
Galeria zdjęć - Stare Miasto w Rydze (kliknij, żeby powiększyć)
|
|
|
|
Na skraju starego
miasta w Rydze natknąłem się na strzelisty Pomnik Wolności (Brīvības piemineklis),
upamiętniający proklamowanie niepodległości przez Łotwę w 1918
roku. Wzniesiono go jednak dopiero w 1935 roku. Monument składa się
z wysokiego na ponad 40 metrów słupa, na którym umieszczono postać
Mildy - bałtyckiej bogini wolności, dzierżącej w dłoniach trzy złote
gwiazdy - symbol trzech historycznych regionów Łotwy: Inflantów,
Kurlandii i Łatgalii. Masywny granitowy cokół ozdobiony jest
figurami z bałtyckiej mitologii, a także figuarami symbolizującymi
ludzką pracę, obronę ojczyzny, gospodarkę i rodzinę. Część rzeźb
nawiązuje do walki o niepodległość Łotwy na początku XX wieku. Od
początku swojego istnienia pomnik miał głęboko patriotyczny
charakter, mimo to jednak Łotyszom udało się uchronić monument przed
rozbiórką po utworzeniu Łotewskiej Socjalistycznej Republiki
Radzieckiej. W czasach ZSRR postać Mildy na szczycie oficjalnie
uchodziła jednak za rzeźbę symbolizującą Matuszkę Rossiję, dbającą o trzy
nadbałtyckie republiki. Dla samych Łotyszy pomnik zawsze pozostawał
jednak symbolem ich walki o prawo do samostanowienia - w latach
osiemdziesiątych XX wieku, kiedy chwiała się już potęga Związku
Radzieckiego, przed pomnikiem odbywały się wielotysięczne
demonstracje niepodległościowe. Po
obu stronach pomnikach rozciąga się raczej mało ciekawy
park miejski, stanowiący swego rodzaju obszar buforowy pomiędzy
starówką a nowoczesną częścią Rygi. Zamiast jednak włóczyć się po parku, chciałem
koniecznie zobaczyć plażę na brzegu Morza Bałtyckiego.
Jeden z miejskich autobusów wywiózł mnie daleko na przedmieścia
Rygi, skąd po około półgodzinie marszu wśród wydm i porosłych
trzciną nadmorskich mokradeł dochodzi się na rozległą piaszczystą
plażę. Nie byłem wprawdzie w tym miejscu nad samym Bałtykiem, a nad
Zatoką Ryską kilka kilometrów od ujścia rzeki Dźwiny,
zatoka ta jest jednak na tyle rozległa i wcina się jednak w ląd tak
głęboko, że stojąc na brzegu ma się wrażenie, że od zachodu
rozpościera się już otwarte morze. Jest to najwyraźniej ulubione
miejsce spędzania odpoczynku mieszkańcow Rygi. Chociaż dopiero
zaczynał się sezon urlopowy, na plaży było już całkiem sporo ludzi,
a i kręcili się wokół sprzedawcy lodów i napojów chłodzących. Żyjąc
w centralnej Polsce zawsze zazdrościłem mieszkańcom nadmorskich
miast tego ich łatwego dostępu na plażę - ryżanie nie muszą nigdzie
daleko wyjeżdżać, żeby zanurzyć stopy w chłodnej toni Bałtyku.
Zapewne jednak zatraca się w ten sposób owo przyjemne uczucie, które
zawsze towarzy mi, kiedy staję na nadbałtyckiej plaży - wracają
wtedy wspomnienia beztroskich wakacji z dziedziństwa. Gdybym był tu
codziennie - cóż, pewnie wówczas ciągnęłoby mnie raczej do wędrówek
po górskich szlakach...
W czasie mojego dwudniowego pobytu na Łotwie
udało mi się pojechać jeszcze do miasteczka Jełgawa, oddalonego o
około 50 kilometrów na południe od Rygi. Czas naglił i mogłem tam
spędzić ledwie kilka godzin - wieczorem w Rydze czekał już na mnie
samolot do Erywania. Odnotowałem jednak w pamięci,
by jeszcze przynajmniej raz wrócić na Łotwę - oprócz Jełgawy
godne zobaczenia jest tu bowiem także miasto Kieś, którego tym razem nie było mi
dane odwiedzić. Oba te miejsca to już jednak temat na osobną relację...
Koniec
|