Plaża Anse A La Mouche nie zalicza się być może do najpiękniejszych plaż archipelagu, ale była pierwszą plażą, jaką zobaczyłem na Seszelach - było to ledwie 100 metrów od pensjonatu. Woda jest tutaj dość płytka, ale dzięki temu nie ma tu zbyt dużych fal i można tu pływać bez strachu przed silnymi prądami. Ku mojemu zaskoczeniu występują tu duże pływy w ciągu doby. Kiedy wieczorem przychodził przypływ, plaża niemal znikała, a szum fal dało się słyszeć nawet z pensjonatu. Na podbój wyspy ruszyłem dopiero kolejnego dnia rano. Za cel położyłem sobie odnalezienie "prawdziwych", przedturystycznych Seszeli. Współcześnie główną gałąź gospodarki wyspiarskiego państewka stanowi turystyka. Kilkadziesiąt lat temu wyspy utrzymywały się jednak z upraw kokosów, cynamonu, wanilii, a także i herbaty. Wraz z rozwojem masowej turystyki sporo się tutaj zmieniło, ale nadal można znaleźć plantacje herbaty, a jedną nawet zwiedzić wraz z nadal działającą na niem fabryką. Z samej fabryki herbaty wiele wywnioskować się nie dało oprócz tego, że herbatę miesza się z wanilią (na zdjęciu), a potem pakuje do torebek. Nie trafiłem chyba na odpowiedni moment i w fabryce niewiele się działo. W pobliżu plantacji herbaty zaczyna się szlak w Parku Narodowym Morne Seychellois - po półgodzinnym marszu pod górę dochodzi się na szczyt Morne Blanc. Dla mnie jednak szczególnie interesujący był sam szlak i możliwość podziwiania pozostałości tropikalnego lasu, który niegdyś porastał cały archipelag. Aż do XVIII wieku Seszele były zupełnie bezludne - dopiero Francuzi zbudowali tu pierwsze osady. Tutejszy krajobraz przypominał mi nieco
ten z wnętrza karaibskiej Martyniki.
A oto
i widok ze szczytu Morne Blanc na
zachodnie wybrzeże wyspy Mahé. Widać
stąd plażę Grand' Anse i małą, skalistą wysepkę Ile aux Vaches - "Ptasią Wyspę". Kawałek
dalej za wejściem na szlak prowadzący na More Blanc znajdują się
pozostałości Venn's Town z ruinami szkoły misyjnej dla wyzwolonych
niewolników, działającej na Seszelach w XIX wieku. Miejsce to oczekuje na wpis na listę
światowego dziedzictwa UNESCO - bardziej ze względu na symboliczne
znaczenie dla historii niewolnictwa, niż z powodu tych niezbyt
spektakularnych pozostałości... Victoria
- stolica Seszeli to urokliwe, małe miasteczko z kreolską
architekturą. A w
centrum natkniemy się na symbol miasta - wieżę Victorii, wzorowaną
ponoć na wieży Little Ben z jednego z londyńskich placów. Upamiętnia
utworzenie brytyjskiej kolonii Seszeli w 1902 roku. Charakterystyczne dla starej architektury Victorii są
tarasy na piętrze, pod spadzistym dachem. Zapewne taką zabudowę wymusza gorący,
tropikalny klimat. Nikt
jednak nie przyjeżdża na Seszele po to tylko, by zwiedzać stolicę
albo włóczyć się po tropikalnym lesie. Seszele słyną przecież ze
swoich piaszczystych plaż i ciepłego morza. Oto Anse Intendance - jedna z lepszych plaż na
Mahé, położona w południowej części wyspy. Fale są tutaj jednak na
tyle duże, że dla własnego bezpieczeństwa lepiej tu nie pływać - co
bynajmniej nie znaczy, że nie można w ogóle wchodzić do wody. Kiedy
ostatniego dnia przyszedł czas pożegnać się z wyspą Mahé, stawiłem
się skoro świt w porcie w Victorii. Na sąsiednią wyspę Praslin zabrał
mnie stąd widoczny na zdjęciu szybki prom seszelskiego przewoźnika
Cat Cocos. Przejdź do dalszego ciągu relacji z
podróży na Ocean Indyjski ----->>>>>
|