Forum Viatoris

Haarlem, Zandvoort, Bloemendaal

Copyright (c) 2005, 2006 by Radosław Botev

Podróż do Haarlem w marcu 2005 roku wynikła z faktu, że nie znalazłem zakwaterowania podczas mojej weekendowej wycieczki do Amsterdamu. Przewodnik po Europie serii Lonely Planet, z którego zawsze korzystam, podawał skąpą informację o tym miasteczku pod Amsterdamem: urokliwa zabudowa, często odwiedzane przez turystów itp. Ale w tej chwili najważniejsza była dla mnie wzmianka o schronisku Hostelling International. Wsiadłem więc w najbliższy pociąg do Haarlem (w Holandii, a przynajmniej w okolicach Amsterdamu pociągami można dojechać praktycznie wszędzie). Podróż trwała około pół godziny.

Haarlem

Wiatrak Molen De Adriaan w Haarlem, Holandia (c) by Radosław BotevPrzed wjazdem na stację z okien pociągu podziwiać można wspaniały wiatrak stojący w porcie. Historia wiatraka Molen De Adriaan w porcie w Haarlem sięga 1830 roku, jednak pierwotna konstrukcja spłonęła i odbudowano ją dopiero w 2002 roku. Obecny młyn jest w pełni funkcjonalny i okazjonalnie wprawiany w ruch. Za niewielką opłatą można zwiedzić jego wnętrze.

Kamienice Haarlem (c) by Radosław BotevJa jednak udałem się najpierw na spacer ulicami Haarlem, zamierzając zwiedzić miasto po drodze do schroniska. Haarlem istotnie okazało się pełne urokliwych uliczek z dziewiętnastowiecznymi kamieniczkami, dobrze zadbanymi trawnikami, parkami i stawami. W miasteczku nie ma też zgiełku dużych aglomeracji, warto tu więc przyjechać, żeby odpocząć od Amsterdamu.

Schronisko znalazłem na odległym końcu miasta, nocleg okazał się tu nawet odrobinę tańszy niż w stolicy. Następnego dnia ruszyłem pociągiem dalej na zachód w stronę Morza Północnego.

Zandvoort

Plaża w Zandvoort (c) by Radosław Botev Pociąg dojechał do zabytkowej stacji końcowej w Zandvoort - nadmorskim kurorcie, przyciągającym zwykle wielu turystów. Koniec marca nie jest jednak jeszcze z oczywistych względów szczytem sezonu turystycznego. I ja też nie przyjechałem tu po to, żeby pluskać się w zimnym Morzu Północnym. Minąłem nadmorską promenadę i udałem się wzdłuż długiej, szerokiej piaszczystej plaży na północ - do Bloemendaal. O ile już sama plaża w okolicach Zandvoort robi duże wrażenie - już kilka kilometrów za miastem nie widać praktycznie nic - tylko piasek i morze, i tylko na horyzoncie majaczą się mgliste kontury budynków - o tyle prawdziwą atrakcją jest wydmowy Park Narodowy Zuid-Kennemerland.

Park Narodowy Zuid-Kennemerland

Wydmy w Parku Narodowym Zuid-Kennemerland, Bloemendaal, Holandia (c) by Radosław Botev Park Narodowy Zuid-Kennemerland leży po części na terenie gminy Bloemendaal. Nie wiem, kto wymyślił taką nazwę - Bloemendaal, czyli "Dolina Kwiatów". Teren Parku Narodowego Zuid-Kennemerland jest akurat zupełnym przeciwieństwem wiosennych łąk pokrytych soczystą zielenią i kwieciem. Atrakcją są tu nadmorskie wydmy, a obszar ten przywiódł mi na myśl raczej północnoafrykańskie pustynie lub azjatyckie stepy. Prawie spodziewałem się ujrzeć zaraz karawanę wielbłądów zmierzającą do jakiejś oazy. Gdzieniegdzie tylko znajdowałem jakiś staw - ciekawe, czy to tylko pozostałość zimowych roztopów i wiosennych deszczy, czy też są to stałe zbiorniki wodne.

Droga przez wydmy w Parku Narodowym Zuid-Kennemerland, Bloemendaal, Holandia (c) by Radosław Botev Obszar Bloemendaal jest na tyle rozległy, że stojąc pośrodku, ma się wrażenia wszechogarniających pustkowi. Dobrze, że wiedzie tędy wyasfaltowana dróżka, inaczej trzeba by brnąć po kostki w nadmorskim piasku. Szkoda tylko, że dróżka ta nie biegnie z powrotem do samego Zandvoort, tylko skręca gdzieś w głąb parku. Musiałem więc pod koniec zboczyć trochę z trasy i przejść kawałek po wydmach. Natknąłem się wtedy na tor wyścigowy Formuły 1 Circuit Zandvoort, ale ponieważ nie interesują mnie tego typu atrakcje, szybko udałem się z powrotem na stację kolejową.

Pojechałem stamtąd prosto do Amsterdamu na lotnisko Shiphol, skąd wieczorem odleciałem do domu.

Koniec

Forum Viatoris - strona główna

O nas

 

Grafika w tle (godło Holandii) to zmodyfikowana grafika z VectorImages.