Forum Viatoris

Chiny 2009
cz. IV

Copyright (c) 2009, 2010 by Radosław Botev

W drodze do Nankinu

Autobus odjechał punktualnie sprzed niepozornego dworca w Qufu. Czekała nas długa, wielogodzinna podróż do Nankinu. W autobusie spotkaliśmy parę Singapurczyków, którzy - tak jak i my - zmierzali na południe, żeby podziwiać spektakl zaćmienia. Jechaliśmy dobrze utrzymanymi drogami, tak szerokimi, że dosłownie, bez najmniejszej przesady, mogły one służyć za pasy startowe dla samolotów (może taki też był cel ich budowy - czyżby Chińczycy przygotowali się w ten sposób do ewentualnej wojny?). Zdążyliśmy się też już w Chinach przyzwyczaić do faktu, że tak szerokie drogi zazwyczaj są niemal zupełnie puste.
Mniej więcej w połowie drogi do Nankinu, na głuchej, chińskiej prowincji autobus niespodziewanie się zatrzymał. Z klimatyzowanego wnętrza pojazdu wysiedliśmy w duszny, wilgotny żar południowego słońca. Umundurowany pracownik linii autobusowych gestem dłoni zaprosił nas do podstawionego samochodu osobowego. Od znających język chiński Singapurczyków dowiedzieliśmy się, że czeka nas przesiadka do innego autobusu. Okazuje się, że w kasie biletowej w dowolnej miejscowości w Chinach można kupić bilet do dowolnej innej miejscowości i to linie autobusowe troszczą się o to, żeby pasażer dotarł na miejsce. Czasem więc pasażera wsadza się do samochodu i dowozi do odpowiedniego dworca. Tak też było i w naszym przypadku - autobus wysadził nas bowiem na przedmieściach zapyziałego, prowincjonalnego miasteczka Suining - przy czym prowincjonalne miasteczko oznacza we wschodnich Chinach miejscowość liczącą około miliona mieszkańców. Na szerokich jak pasy startowe ulicach nie było jednak - oczywiście - żywej duszy.
Kanał przy rzece Jangcy na przedmieściach Nankinu (c) 2009 by Radosław BotevDalsza droga do Nankinu przebiegła już bez niespodzianek. Na północnych przedmieściach miasta przecięliśmy rzekę Jangcy - drugą z wielkich rzek Państwa Środka, które mieliśmy okazję zobaczyć w czasie naszej wyprawy. Wzdłuż jej głównego koryta ciągną się tu mniejsze odnogi kanałów, na których pozastawiano sieci rybackie, podczas gdy sama Jangcy pozostaje żeglowna - pływają nią wielkie statki handlowe i pasażerskie, łączące Szanghaj i wschodnie wybrzeże z miastami w głębi lądu.
W Nankinie autobus zatrzymał się na małej, obskurnej zajezdni gdzieś na przedmieściach. Nocleg mieliśmy zarezerwowany w Sunflower International Youth Hostel. Znowu nie bardzo wiedzieliśmy, jak tam dotrzeć, i zmuszeni byliśmy skorzystać z transportu miejskiego. W pierwszej kolejności pojawili się, oczywiście, rykszarze: jeden z nich - usłyszawszy, dokąd jedziemy - podstawił nam nawet motocyklową rykszę - znak, że schronisko było dość daleko od dworca. Woleliśmy jednak stosunkowo tanią taksówkę miejską. Pomogła nam ją znaleźć zagadnięta przez nas młoda Chinka, która dostała później za to burę od jednego z rykszarzy. Już po chwili siedziliśmy jednak w taksówce i przemierzaliśmy zatłoczone, gęsto obsadzone drzewami ulice w centrum Nankinu.

Fuzi Miao

Nankin - historyczne centrum miasta (c) 2009 by Radosław BotevSchronisko mieściło się w starym, nieciekawym budynku na rogu ruchliwej ulicy. Z ulgą uciekliśmy tam przed parzącym, wilgotnym ukropem chińskiego miasta - mimo późnej pory na zewnątrz było z pewnością blisko czterdzieści stopni. Na miasto wyszliśmy już po zmierzchu. Okazało się, że zaraz za rogiem zaczynała się historyczna część Nankinu, zwana Fuzi Miao. Znowu, podobnie jak wcześniej w Qufu, poczułem tam prawdziwy smak Azji - tym razem jednak powodem tego nie były rowery i ryksze, tylko niedawno odrestaurowane chińskie kamieniczki z drewnianymi balkonami z balustradami, pod którymi podwieszono liczne lampiony. Wrażenia dopełniały rozświetlone szyldy z chińskimi napisami.
Cała dzielnica Fuzi Miao, otoczona pozostałością murów z czasów dynastii Ming, pełna jest restauracji, sklepów i straganów z żywnością. Te ostatnie skupiły się zwłaszcza wzdłuż brzegu rzeki Qinhuai - odnogi Jangcy. Po raz kolejny, odkąd przyjechaliśmy do Chin, zobaczyłem tu dziwne, egzotyczne potrawy - węże, skorpiony, kraby i rozmaitych kształtów kałamarnice piekły się na skwierczącym oleju, nieustannie mieszane w metalowych wokach. Zapamiętałem sobie, żeby później skosztować specjałów tutejszej kuchni - jak się później okazało, miałem na to czas dopiero ostatniego dnia podróży do Chin, już po powrocie do Pekinu.
Na razie jednak skupiliśmy się na zwiedzaniu zabytków historycznej części Nankinu. Większość z nich to pamiątki po okresie wczesnej dynastii Ming, kiedy miasto to było stolicą Cesarstwa.
Posąg Konfucjusza, Świątynia Konfucjusza, Fuzi Miao, Nankin (c) 2009 by Radosław BotevGłówną atrakcją w tej części miasta jest okazała Świątynia Konfucjusza (Fuzi Miao, Fuzi Miao), której dzielnica zawdzięcza swoją nazwę. Pierwszy budynek świątyni powstał jeszcze w XI wieku za panowania dynastii Song, jednak w późniejszych wiekach przybytek ten był wielokrotnie niszczony i odbudowywany. Obecnie w Nankinie obejrzeć można niedawno odrestaurowaną świątynię z czasów późnej dynastii Qing. Musiałem przyznać, że świątynia posiada swój klimat - szeroki dziedziniec z wielkim dzwonem, w który za drobną opłatą można było trzykrotnie uderzyć wielkim drągiem, a przede wszystkim kamienny posąg mistrza Konfucjusza wyglądały jak wprost wyjęte z hollywoodzkich filmów. Uroku dodawała wieczorna sceneria: pogrążona w półmroku świątynia oświetlona była tylko nielicznymi reflektorami punktowymi, co nadawało temu miejscu aury tejemniczości.
Za drobną opłatą nabyłem w świątyni kadzidełka, które zapaliłem przed posągiem mistrza Konfucjusza w intencji dobrej pogody w czasie mającego nastąpić już za kilka dni zaćmienia Słońca.
Na Fuzi Miao wróciliśmy jeszcze kolejnego dnia. Tym razem zwróciliśmy uwagę na statki wycieczkowe pływajace po rzece Qinhuai - miejscami mieliśmy nawet wrażenie, że znaleźlismy się w azjatyckiej Wenecji z jej gondolami lawirującymi wśród domów. Najlepszym miejscem do ich obserwacji jest most przy Świątyni Konfucjusza - roztaczająca się stamtąd panorama Fuzi Miao jest jednym z najczęściej fotografowanych widoków Nankinu.

Galeria zdjęć
(kliknij, żeby powiększyć)

Fuzi Miao, Nankin, Chiny (c) 2009 by Radosław Botev

Fuzi Miao, Nankin, Chiny (c) 2009 by Radosław Botev

Fuzi Miao, Nankin, Chiny (c) 2009 by Radosław Botev

Inne zabytki Nankinu

Świątynia Jiming, Nankin, Chiny (c) 2009 by Radosław BotevOprócz Fuzi Miao postanowiliśmy odwiedzić także nankińską Świątynię Jiming (Jiming Si, Jiming Si) z charakterystyczną wieżą na wzgórzu Jilong ponad miastem. Wiązało się to z koniecznością odbycia dość długiego spaceru w słońcu - tego dnia wiatr wreszcie poszarpał chmury i po raz pierwszy od przyjazdu do Chin ujrzeliśmy pełny błękit nieba. Cieszyłem się, że moja ofiara z kadzideł dla mistrza Konfucjusza odnosiła skutek.
Buddyjska Świątynia Jiming w Nankinie została ufundowana prawie piętnaście wieków temu, a jej obecny budynek - odbudowany po pożarze z 1973 roku - odpowiada wyglądem budownictwu z czasów dynastii Ming.
Wnętrze świątyni posiada wystrój typowy dla chińskich świątyń buddyjskich - na centralnym, honorowym miejscu stoi złocony posąg buddy, przed którym płoną kadzidła i stoją liczne dekoracje. Wystrój ten był wszakże znacznie bogatszy niż w skromnych pawilonach, które widzieliśmy wcześniej w Pekinie czy Qufu.
Ruiny miasta Ming w Nankinie (c) 2009 by Radosław BotevOstatnim punktem programu naszej wycieczki po Nankinie było odwiedzenie ruin pałacu Mingów (Ming Gugong, Ming Gugong). Ruiny te znajdują się daleko na południowo-zachodnim krańcu miasta i dotarcie tam w upalnym, chińskim słońcu zajęło nam dobre dwie godziny. Tym większe było nasze rozczarowanie, kiedy po przekroczeniu ozdobnej azjatyckiej bramy znaleźliśmy się na praktycznie pustym placu z zaledwie kilkoma wystającymi z trawy podstawami nieistniejących już dzisiaj kolumn. Tylko tyle pozostało z pałacu dynastii Ming.
Do schroniska wróciliśmy taksówką. Tego dnia postanowiliśmy jeszcze kupić bilety na kolejny dzień podróży - do Suzhou, w którym mieliśmy nadzieję obejrzeć zaćmienie słońca. Tym razem - inaczej niż w Pekinie - nie mieliśmy żadnych problemów z nabyciem biletów na pociąg: otrzymaliśmy nawet dwa miejsca siedzące. Byliśmy ciekawi, czy prawdziwe są opowieści podróżników o zatłoczonych chińskich pociągach i o jeździe w skrajnie niedogodnych warunkach. Opowieści te mieliśmy jednak zweryfikować dopiero kolejnego dnia.

Przejdź do dalszej części relacji z podróży do Chin ->>>>>>>>>

Forum Viatoris - strona główna

O nas

 

Grafika w tle (godło Chińskiej Republiki Ludowej) to zmodyfikowana grafika z VectorImages.