Forum Viatoris

Turcja 2014
cz. II

Copyright (c) 2014, 2015 by Radosław Botev

<<<<<<----- Wróć do początku relacji z podróży na Bliski Wschód

Doğubayazıt i pałac Ishaka Paszy

Droga we wschodniej Turcji pod koniec marca (c) 2014 by Radosław BotevW klimatyzowanym tureckim autokarze firmy Iğdır, wiozącym mnie z Trabzonu ku wschodnim rubieżom Anatolii, było mi ciepło i wygodnie. Kiedy jednak autokar zatrzymał się w środku nocy na dworcu w jednej z mijanych miejscowości, w pomarańczowym świetle sodowej latarni wyraźnie dostrzegłem na ziemi zmarznięte hałdy ubitego śniegu - znak, że temperatura powietrza na zewnątrz spadła grubo poniżej zera. I rzeczywiście - kiedy tylko zbudziłem się znowu nad ranem, dostrzegłem wokół iście zimowy krajobraz. Drzewa i krzewy na ośnieżonych stokach gór po obu stronach szosy pokryte były grubą warstwą szronu, a znad nielicznych strumieni, które jakimś cudem jeszcze nie zamarzły, unosiły się gęste kłęby mgły. Po pewnym czasie autokar wyjechał na rozległy płaskowyż. Promienie słońca, które zdążyło już wzbić się nieco wyżej nad horyzont, odbijały się teraz oślepiającym blaskiem od otaczającej nas zewsząd lodowej pustyni. Gdzieniegdzie tylko spod śniegu wystawały porozrzucane w nieładzie zabudowania mijanych wiosek.
Chociaż do Doğubayazıt w pobliżu irańskiej granicy mieliśmy planowo dotrzeć około siódmej rano, jeszcze o ósmej autobus kluczył gdzieś wśród śniegów, raz po raz wysadzając moich współpasażerów na peryferiach jakichś niewielkich miejscowości. Dopiero kiedy o dziewiątej rano dostrzegłem za przyciemnioną szybą charakterystyczne dwa szczyty Araratu - góry, którą oglądałem cztery lata wcześniej od strony armeńskiego Erywania - wiedziałem, że zbliżam się do celu. Doğubayazıt to bowiem baza wypadowa dla wycieczek na szczyt świętej góry Ormian.

Na opustoszałym dworcu autobusowym na przedmieściach Doğubayazıtu panował względny spokój - najbliższy autobus w głąb Turcji miał stąd odjechać zapewne dopiero za kilka godzin, więc oprócz pasażerów mojego autobusu nie było tu teraz prawie nikogo. Szybki rzut oka na listę destynacji przy stanowiskach firm przewozowych utwierdził mnie w przekonaniu, że dalej na wschód żadnym autobusem stąd nie pojadę. Na ośnieżonym parkingu przed dworcem stały wprawdzie dwa dolmusze kursujące do irańskiej granicy, ale nie było przy nich kierowcy. W tej sytuacji byłem zmuszony skorzystać z taksówki. Po krótkich negocjacjach kierowca taksówki zgodził się za cenę 100 lirów - wszystko, co miałem jeszcze z tureckich pieniędzy - zawieźć mnie najpierw w góry do malowniczego pałacu Ishaka Paszy (İshak Paşa Sarayı) w pobliżu Doğubayazıtu, a potem pod samo przejście graniczne z Iranem.
Pałac Ishaka Paszy, Doğubayazıt, Turcja (c) 2014 by Radosław BotevDo pałacu Ishaka Paszy wiedzie z Doğubayazıtu stroma asfaltowa droga. Latem taki podjazd zająłby nam najwyżej dziesięć minut, ale teraz - w topniejącym od słońca śniegu - zadanie to okazało się niemal ponad możliwości tureckiej taksówki. Kierowca dobre kilkanaście razy to zjeżdżał na dół, to znowu na pełnym gazie próbował pokonać stromiznę wzgórza po śliskiej nawierzchni. Wielokrotnie chciałem już dać za wygraną, jednak taksiarz najwyraźniej uparł się, że dowiezie mnie do celu, choćby miał zniszczyć samochód. W końcu po półgodzinie prób za którymś razem z kolei udało się - pokonaliśmy stromy zakręt i wkrótce byliśmy na szczycie wzgórza.
Pałac Ishaka Paszy stanowi kwintesencję zachodnich wyobrażeń o pałacach Bliskiego Wschodu: za grubym murem i zdobioną roślinnymi motywami bramą skrywa się kompleks budynków z obowiązkowym strzelistym minaretem i okazałą kopułą. Wzniesiony na skraju urwiska pałac, z którego roztacza się wspaniały widok na okoliczną wyżynę, powstał pod koniec XVIII wieku staraniem miejscowego wodza Colaka Abdiego Paszy i jego syna Ishaka Paszy. Łączy w sobie różne style architektoniczne, stosowane na przestrzeni wieków na obszarze dzisiejszej Turcji: osmańskie, perskie, ale też gruzińskie i ormiańskie.
W czasie mojej wizyty pałac niestety okazał się jednak zamknięty - zwiedzającym udostępnia się go zapewne dopiero wiosną, która do Doğubayazıtu miała dotrzeć już niebawem. Przez żelazną kratę zagradzającą wejście na teren kompleksu udało mi się jednak zajrzeć na pokryty topniejącym śniegiem dziedziniec. Zdjęcie zamieszczam w galerii poniżej.

Galeria zdjęć
(kliknij, żeby powiększyć)

Pałac Ishaka Paszy, Doğubayazıt, Turcja (c) 2014 by Radosław Botev

Pałac Ishaka Paszy, Doğubayazıt, Turcja (c) 2014 by Radosław Botev

Pałac Ishaka Paszy, Doğubayazıt, Turcja (c) 2014 by Radosław Botev

Pałac Ishaka Paszy, Doğubayazıt, Turcja (c) 2014 by Radosław Botev

Wjazd z Turcji do Iranu

Ararat, Turcja (c) 2014 by Radosław BotevZjechawszy na dół spod pałacu Ishaka Paszy i przebiwszy się przez zakorkowane ulice Doğubayazıtu taksówkarz wyprowadził pojazd na dobrze utrzymaną, dwupasmową trasę wiodącą na wschód ku irańskiej granicy. Mimo że z geograficznego punktu widzenia od dawna byłem już w Azji, trasa ta do samej granicy nosi europejskie oznaczenie E80. Patrząc na zostające w tyle dwa charakterystyczne, ośnieżone szczyty Araratu nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że oto zbliżam się do granic znanego mi świata - Turcja to przecież współcześnie niemal Europa, zaś przede mną, za wzgórzami wyznaczającymi granicę kryło się nieznane: mityczna, otoczona nimbem tajemnicy Persja lub też - jak kto woli - wrogi, niebezpieczny Iran pełen islamskich fanatyków. Szybko przypomniałem sobie jednak moje obawy w czasie pierwszej podróży do Turcji osiem lat wcześniej - wtedy to Turcja jawiła mi się jako egzotyczny Orient, świat obcego islamu. Jakże śmieszny wydał mi się lęk przed tamtą podróżą po nieco tylko bliższym poznaniu tego kraju! Zapewne więc i Iran nie potwierdzi swojej złej prasy i zrewiduje moje stereotypowe wyobrażenia. Na pewno jednak w obu przypadkach całkowicie uzasadniony był dreszczyk emocji przed odwiedzeniem ciekawego, a nawet fascynującego kraju: zarówno Turcja, jak i Iran są przecież kontynuatorami wielkich cywilizacji Bliskiego Wschodu.
Tak rozmyślając, stanąłem wreszcze przed szlabanem turecko-irańskiego przejścia granicznego Gürbulak-Bazargan - tutaj pożegnałem się z moim kierowcą i ruszyłem ku budynkom kontroli paszportowo-celnej. Przejście wydawało się chwilowo zamknięte dla ruchu kołowego, toteż spokojnie szedłem asfaltem po ogrodzonym terenie punktu odprawy. Nagle jak spod ziemi wyrósł przede mną turecki cinkciarz, oferując usługę wymiany pieniędzy na irańskie riale. Zwykle wymieniam pieniądze już po przekroczeniu granicy, tym razem jednak zawahałem się - w przewodniku miałem napisane, że w Iranie wymiana pieniędzy u ulicznych cinkciarzy jest nielegalna. A właściwie to nie wiedziałem, co mnie czeka po drugiej stronie - czy będzie tam możliwość legalnej wymiany? Początkowo planowałem przekroczyć granicę autobusem jadącym z Wan i wymienić pieniądze dopiero na dworcu w irańskiej Urmii. Plany się zmieniły i przekraczałem granicę pieszo - może więc warto wymienić część pieniędzy już teraz? Ostatecznie zdecydowałem się skorzystać z usług cinkciarza. Ten jednak okazał się oszustem: duża ilość irańskich banknotów, jaką dostaje się przy wymianie nawet niewielkiej sumy pieniędzy, pozwoliła mu zmylić mnie i dać mi o połowę mniej pieniędzy, niż powinienem był otrzymać. Jest to proceder znany z wielu innych granic państwowych świata - z podobnym oszustwem miałem swego czasu do czynienia na senegalsko-gambijskim przejściu w Amdallai. Wtedy nie dałem się nabrać, teraz jednak nie byłem przygotowany i o oszustwie zorientowałem się dopiero dwa dni później, będąc już w Teheranie. Na szczęście nie wymieniłem teraz zbyt dużo, toteż i niewiele straciłem. Zrzucam to wszystko na karb złego fatum, które raz jeszcze dało o sobie znać w czasie tej podróży po Turcji.
Turecka kontrola paszportowa poszła bardzo sprawnie - celnik zeskanował paszport, poprosił o okazanie wydruku elektronicznej wizy, wbił pieczątkę wyjazdową i pozwolił przejść przez bramki prowadzące na drugą stronę granicy. Po chwili szedłem już korytarzem z drutowej siatki ku podnoszonym drzwiom irańskiego posterunku granicznego.

Przejdź do dalszej części relacji z podróży na Bliski Wschód ------>>>>>>>>

Forum Viatoris - strona główna

O nas

 

Grafika w tle to zmodyfikowana grafika z Wikipedii. Autor oryginału: A. Özgür Erdemli, licencja GNU FDL