
Iran 2014 cz. IV
Copyright (c) 2014, 2015 by Radosław Botev
<<<<<<----- Wróć do początku relacji z podróży na Bliski Wschód
Isfahan (Esfahan)
W Isfahanie zatrzymałem się w bodaj jedynym dostępnym na mojej trasie schronisku młodzieżowym Amir Kabir Hostel. Otrzymałem tu łóżko w sali zbiorowej (jak na Iran przystało, obowiązuje ścisły podział na sale męskie i żeńskie). I chociaż panują tu raczej spartańskie warunki - sala zbiorowa to po prostu komórka bez okien, do której wstawiono kilka łóżek, a na betonowym, obskurnym podwórzu ustawiono ledwie kilka blaszanych stolików - to jednak dzięki międzynarodowej, zachodniej atmosferze było to jedno z przyjemniejszych miejsc noclegowych na całej trasie.
Zostawiwszy plecak w pokoju, udałem się ku największej atrakcji Isfahanu - na plac Majdan-e Emam i otaczające go zabytki średniowiecznej, perskiej architektury. Historia tego miejsca i początek rozkwitu samego Isfahanu przypada na czasy panowania szacha Abbasa I Wielkiego z dynastii Safawidów, który pod koniec XVI stulecia przeniósł tu stolicę perskiego imperium. Plac ma postać porośniętej zielenią i upiększonej fontannami rozległej przestrzeni, wokół której wznoszą się zdiobione błękitną mozaiką ejwany i lśniące w słońcu kopuły szeregu meczetów. Uderzyła mnie myśl, że poza porą modłów, kiedy to rozlega się tutaj donośny śpiew muezzina, plac nie ma bynajmniej orientalnego charakteru: liczne turystyczne dorożki i grupki spacerujących tu tak irańskich, jak i zachodnich turystów sprawiały, że czułem się chwilami nieco jak na starówce któregoś z europejskich miast, nie zaś w dawnej stolicy egzotycznej Persji.
Galeria zdjęć
(kliknij, żeby powiększyć)

|

|

|

|
Największą atrakcją i wizytówką Isfahanu jest bez wątpienia meczet Masdżed-e Emam - główna budowla przy placu. Już z daleka przyciąga on wzrok błękitem zdobień i ogromną bramą, prowadzącą na dziedziniec. Na samym dziedzińcu znajdują się trzy kolejne bramy, równie bogato zdobione typowymi dla islamskiej architektury roślinnymi motywami. Główna brama prowadzi z dziedzińca do sali modlitewnej, zaś bramy boczne - do małych, przytulnych ogródków, osłoniętych potężnym murem od zgiełku miasta.
Meczet, wzniesiony mniej więcej w tym samym czasie, co reszta budowli przy placu, jest prawdziwą perłą średniowiecznej, perskiej architektury - głęboko w pamięć zapadł mi wszechogarniający błękit mozaik i monumentalne rozmiary budowli. Obiekt ten zaliczam do najpiękniejszych na całej trasie mojej wyprawy do Persji.
Przy placu odwiedziłem jeszcze jeden zabytek - pałac Ali Kapu (Ali Qapu), będący właściwie bramą do królewskich ogrodów, na której umieszczono werandę, z której wspomniany szach Abbas Wielki mógł obserwować parady na placu. Rzeczywiście - roztacza się stąd doskonały widok na cały plac, co uwidoczniono na jednym ze zdjęć w galerii powyżej, ale i sama brama przyciąga uwagę licznymi zdobieniami w motywach roślinnych i zwierzęcych. Moją uwagę zwrócił też nietypowy fresk, przedstawiający perską kobietę, podczas gdy w znanych mi dotąd islamskich budowlach nie malowano postaci ludzkich. Okazuje się jednak, że postacie ludzkie nie są zupełnie nieobecne w sztuce islamu - szariat zabrania jedynie ich przedstawiania do celów kultu.
Galeria zdjęć
(kliknij, żeby powiększyć)

|

|

|

|
W Isfahanie odwiedziłem jeszcze jeden meczet - Masdżed-e Dżame, na który nieoczekiwanie natknąłem się w okolicach Wielkiego Bazaru. Jest to najstarszy meczet w mieście - jego początki sięgają VIII wieku, kiedy to wzniesiono go na miejscu starszej, przedislamskiej świątyni. Pierwotny meczet został zburzony już w kolejnym stuleciu, a na jego miejscu wzniesiono większy, który po licznych przebudowach i rozbudowach stoi w tym miejscu do dnia dzisiejszego. Obecnie dziedziniec meczetu - dzięki typowym dla średniowiecznej architektury sakralnej Iranu czterem ejwanom - przypomina do złudzenia dziedziniec Masdżed-e Emam, jednak zachowały się tutaj także i dużo starsze elementy architektoniczne, takie jak potężne kolumny wokół dziedzińca.
Spacerując ulicami Isfahanu, gęsto obsadzonymi drzewami, które zaczęły już na dobre zielenić się w ciepłych promieniach irańskiego słońca, dotarłem wreszcie do suchego o tej porze roku koryta rzeki Zajande Rud, rozcinającej miasto z zachodu na wschód. Do niedawna rzeka ta zaliczana była do najbardziej zasobnych w wodę w całym Iranie, jednak ostatnimi czasy jest przez większą część roku wyschnięta ze względu nadmierne wykorzystanie wód gruntowych i malejące ilości opadów w regionie. Przez rzekę przerzucony jest zabytkowy most Si-o-se Pol, podobnie jak największe atrakcje Isfahanu pamiętający jeszcze czasy dynastii Safawidów. Ten ogromny kamienny most, złożony z przeszło trzydziestu łuków, sprawia dość surrealistyczne wrażenie w połączeniu z widokiem pustego rzecznego koryta.
Galeria zdjęć
(kliknij, żeby powiększyć)

|

|

|

|
W Isfahanie spędziłem w sumie dwa dni. Nie wystarczyło mi czasu na zwiedzenie wszystkich ważniejszych zabytków miasta, ba - nie zobaczyłem nawet wszystkich spośród tych, które wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO - zdołałem jednak choć trochę zasmakować dziwacznej mieszaniny tradycji i współczesności, jaka charakteryzuje dziś tę perską metropolię. Isfahan to miasto, w którym turkot turystycznych dorożek miesza się z zawodzeniem muezzinów, a warkot samochodów na ruchliwych ulicach wtóruje odwiecznemu przekrzykiwaniu się przekupniów w labiryncie suków orientalnego bazaru. Isfahan to kwintesencja zachodnich wyobrażeń o średniowiecznej Persji - przybywający tu Europejczyk znajdzie w tym mieście lśniące w słońcu baśniowe kopuły meczetów, będzie mógł zakupić słynne na cały świat perskie dywany czy też posmakować doskonałej, bliskowschodniej kuchni.
Osobiście z nazwą Persja kojarzę jednak świat zgoła inny - Persję starożytną, Persję Kserksesa przełamującego bohaterski opór Greków pod Termopilami czy też Dariusza ulegającego Aleksandrowi pod Gaugamelą. Dlatego mimo wszystko bez żalu pożegnałem się z baśniowym Isfahanem i ruszyłem w ostatni odcinek mojej irańskiej podróży - miejscowy autobus w kilka godzin zawiózł mnie do Szirazu, skąd nie miałem już daleko do ruin starożytnego Persepolis...
Przejdź do dalszej części relacji z podróży na Bliski Wschód ------>>>>>>>>
|