Kazachstan
2017 cz. I
Copyright (c) 2018 by Radosław Botev
<<<<<<----- Wróć do początku relacji z podróży do Azji Środkowej
Ałma-Ata
Kontrola graniczna w międzynarodowym porcie lotniczym w Ałma-Acie
przebiegła bardzo sprawnie. Od niedawna Polacy nie potrzebują
wiz turystycznych przy wjeździe do Kazachstanu i traktowani
są przyjaźnie przez służby imigracyjne. Po kilku rutynowych,
zadanych po rosyjsku pytaniach o cel wizyty stałem już szczęśliwie
przed halą przylotów. Teraz zaczęły się schody - w Ałma-Acie
nie ma oficjalnych taksówek, jeździ się tutaj zatrzymując po
prostu prywatne samochody na ulicy i negocjując cenę. Jest też
dobrze rozwinięta sieć autobusów, ale żaden nie jechał w
odpowiednim dla mnie kierunku: do dworca autobusowego Sajran,
gdzie zamierzałem jeszcze tego samego dnia kupić bilet na
podróż do Chin - przy napiętym jak zwykle planie podróży nie
mogłem sobie pozwolić na żadne opóźnienia: Kazachstan musiałem opuścić w
ściśle określony dniu, dwa dni po przylocie. Ostatecznie ktoś zaproponował mi podwózkę
i po krótkich negocjacjach jechaliśmy już ulicami
półtoramilionowego miasta, budzącego się właśnie wczesnym rankiem ze
snu. Na dworcu bez większych problemów kupiłem bilet na chiński
autobus do Urumczi. Teraz jeszcze tylko krótki spacer
do pobliskiego hoteliku Vizit (idealna lokalizacja dla osób tak
ja planujących wczesny wyjazd z dworca Sajran), krótka drzemka po
nieprzespanej nocy, spędzonej w samolocie ze Stambułu, i mogłem ruszać w
miasto. Charakterystyczne
dla Ałma-Aty okazały się cieniste, obsadzone
drzewami aleje. Nie są one może szczególnie zadbane, trzeba
jednak przyznać, że w mieście jest dzięki nim bardzo przyjemnie.
Ałma-Ata nie sprawia wrażenia zakurzonej, postsowieckiej
miejscowości, tylko wręcz zielonej oazy, nawet mimo dużego
ruchu ulicznego i betonowej, socjalistycznej
zabudowy. Czułem się tu zresztą dość swojsko - trochę jak w
Polsce wczesnych lat dziewięćdziesiątych, już z zachodnimi
samochodami, ale jeszcze bez zbytniej komercji i wszędobylskich
bilboardów. Ałma-Ata jest też bardzo zrusyfikowana - wprawdzie
mieszkańców o środkowo-azjatyckich, mongoloidalnych rysach widuje
się tu dość często, to jednak na ulicach znacznie częściej
rozbrzmiewa język rosyjski, niż kazachski z charakterystyczną dla
języków turkijskich, miłą dla ucha harmonią wokaliczną. W
Ałma-Acie brak jest spektakularnych zabytków, które przyciągałyby tu
tłumy podróżników z całego świata i stanowiły oczywisty cel każdej
turystycznej wizyty w tym półtoramilionowym mieście. Zamiast
więc podążać utartym szlakiem postanowiłem po prostu pospacerować po
mieście, chłonąc atmosferę tej postsowieckiej metropolii w
południowym Kazachstanie. Tak trafiłem na plac
Republiki otoczony odnowioną socjalistyczną zabudową,
przypominającą nieco budynki wzdłuż warszawskiej ulicy
Marszałkowskiej. W budynkach tych mają dziś siedzibę banki, biura
podróży i inne komercyjne podmioty. Na samym placu
stoi strzelisty, widoczny w galerii poniżej
Pomnik Niepodległości. To, co uderza najbardziej - to
olbrzymie otwarte przestrzenie w samym przecież środku miasta,
na których urządzono zielone rabatki lub założono miejsce parki.
Najwyraźniej do Kazachstanu nie wkroczyła jeszcze agresywna
dewoloperka, stawiająca wieżowce i bloki mieszkalne na każdym wolnym
skrawku ziemi. Zamiast tego zamiast zgiełku wielkiego miasta, w
ałmaackim śródmieściu bez problemu odnajdujemy ciszę i spokój. A
mającze na horyzoncie ośnieżone szczyty górskie nadają temu miastu
bardzo przyjemnego charakteru. Nie spodziewałem się takiego oblicza
postsowieckiego Kazachstanu.
Plac Republiki i okolice -
galeria zdjęć (kliknij, żeby
powiększyć)
|
|
|
|
W Ałma-Acie nie brak też
jednak także i nowoczesnych wieżowców ze szkła i stali - na zdjęciu
obok widoczny jest jeden z takich budynków, wzniesiony w
wielofunkcyjnym kompleksie biurowym
Nurly-Tau u zbiegu
ulicy Żełtoksan i alei Al-Farabi. Mieszczą się tutaj
między innymi banki, restauracje, centrum medyczne, a także biuro
kazachskich narodowych linii lotniczych Air Astana. W czasie
mojej wizyty w sierpniu 2017 roku kompleks był jeszcze częściowo w
budowie i zdawał się jeszcze mało aktywny, jego obecność
niewątpliwie wskazuje jednak, że nowoczesność wkracza do
Kazachstanu. W tym olbrzymim kraju tkwi zresztą ogromny
potencjał i wkrótce być może przestanie nam się kojarzyć
z pustymi, bezkresnymi stepami, po których włóczą się żyjący w
jurtach nomadzi, a zacznie być łączony z biznesem i
współpracą międzynarodową. Spacerując po nowoczesnej
dzielnicy biznesowej i pobliskim parku miejskim otaczającym
ałmaacki magistrat, żałowałem, że trasa mojej podróży nie
wiodła tym razem do nowoczesnej kazachskiej stolicy Astany. Mógłbym
wtedy porównać obie metropolie i przekonać się, czy wrażenie
kraju z sukcesem budującego przyszłość na fundamentach radzieckiej
przeszłości, jakie zrobił na mnie Kazachstan, istotnie było słuszne. No
cóż - nie tym razem - kiedyś trzeba będzie
do tego ciekawego kraju jeszcze wrócić.
Dzielnica biznesowa i park
miejski - galeria zdjęć (kliknij, żeby
powiększyć)
|
|
|
|
W
postradzieckiej Ałma-Acie nie mogło też zabraknąć
socrealistycznych pomików. Widoczny na zdjęciu obok
pomnik żołnierzy Armii Czerwonej poległych w
czasie II wojny światowej, na który natknąłem się w zacisznym parku
otaczającym katedrę Zenkova (sobór Wniebowstąpienia Pańskiego),
jest tego najlepszym przykładem. Jest to typowy radziecki pomnik,
jakich wiele znaleźć można także i w Polsce - olbrzymie
postacie żołnierzy, u stóp których położono płytę z wiecznie
płonącym zniczem. Obowiązkowa komunistyczna gwiazda widnieje po
przeciwległej stronie - ponad monumentalną bramą wiodącej
dalej ku ulicy Dostyk. Sama katedra Zenkova - mimo iż według
przewodnika Lonely Planet jest jednym z ważniejszych
zabytków Ałma-Aty - specjalnie nie zrobiła na mnie wrażenia: ot,
taki sobie prawosławny kościółek pośrodku parku miejskiego. W
dodatku w czasie mojej podróży była akurat w renowacji i otoczono ją
szpetnym blaszanym murem. Nie można też było wejść do
środka. Park wokół katedry kojarzył mi się natomiast z
warszawskim Parkiem Praskim z jego betonowymi skwerkami, na
których ustawiają się sprzedawcy waty cukrowej i dokazują rozbawione
dzieci.
Galeria zdjęć (kliknij,
żeby powiększyć)
|
|
|
|
Tak oto
dobiegł końca mój pierwszy, a zarazem przedostatni dzień w
Kazachstanie. Nazajutrz miałem udać się w okoliczne góry, by w
czasie mojego krótkiego pobytu w tym kraju choć trochę liznąć
tutejszych krajobrazów. O tym na kolejnej
stronie.
Przejdź do dalszej części relacji z podróży do Azji Środkowej ->>>>>>>>>
|