To, co jednak najbardziej urzekło mnie w Starym Katmandu, to jednak nie ulice i nawet nie place ze świątyniami, ale zwykłe podwórza. Niejednokrotnie zdarzało się, że błądząc labiryntem uliczek przechodziłem przez jakąś niewielką bramę, czy wręcz drzwi i dostawałem się w ten sposób na małe, urokliwe podwóreczko między starymi kamienicami, którego centralnym punktem zwykle była jakaś niewielka hinduistyczna kapliczka lub malowana na śnieżnobiało mała buddyjska stupa. Właściwie to jeżeli dobrze się na tym zastanowić, to koncepcja taka nie jest nam zupełnie obca. Równie dobrze można by przecież zachwycać się starymi podwórkami choćby na warszawskiej Pradze, gdzie między kamienicami także ukryte bywają chrześcijańskie kapliczki. Niemniej i tak odkrywanie nieznanych zakamarków starej dzielnicy Katmandu sprawia zachodniemu turyście nielada przyjemność. Plac Durbar w KatmanduSercem starego miasta Katmandu jest wpisany na listę światowego dziedzictwa plac Durbar, czyli inaczej plac Królewski (nazwy tej nie zmieniono, mimo że w 2008 roku Nepal przestał był królestwem). Znajduje się tu szereg świątyń hinduistycznych bóstw, a także dawny pałac królewski. Spacerując między zabytkami placu Durbar nie mogłem nie zauważyć, że niektóre budynki zasłonięte były rusztowaniami - to pozostałość po silnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Nepal w 2015 roku. Zniszczeniu uległo wówczas także i wiele zabytków Katmandu - niektóre dziś do dziś są w odbudowie. Trzeba jednak przyznać, że poza Durbarem miasto niemal zupełnie podniosło się już po tej tragedii, a większość budynków odbudowano i odremontowano. Spośród zlokalizowanych przy placu budowli szczególne wrażenie zrobił na mnie Kumari Ghar - siedziba Kumari Dewi - żyjącej bogini. Kumari to dziewczynka, uważana za wcielenie bogini Taledźu, wybierana w skomplikowanej procedurze w wieku około pięciu lat. Pozostaje ona wcieleniem bogini do czasu pierwszej miesiączki, kiedy to uznaje się, że bogini przeszła do ciała innej dziewczynki, którą należy odnaleźć. Kumari czasem pokazuje się turystom w pałacowym oknie, jednak nie tym razem. Mnie zresztą znacznie bardziej niż ten zupełnie niezrozumiały dla mnie kult interesowała architektura samego budynku, a szczególnie rzeźbione, drewniane kolumny i okna wokół głównego podwórza Kumari Ghar. Na placu Durbar wejść można jeszcze do kilku świątyń - żadna jednak szczególnie mnie nie interesowała, a niektóre wręcz były zupełnie puste, jeśli nie liczyć małego ołtarzyka. Za to na zewnątrz, na samym placu znajduje się wielka płaskorzeźba Bhajrawy, przy której Nepalczycy modlą się i palą kadzidła (pierwsze zdjęcie w galerii poniżej). KatmandczycySpacer ulicami Katmandu potrafi naprawdę wciągnąć i jest to też idealna okazja nie tylko do podziwiania tutejszej architektury, ale też i do podpatrywania życia mieszkańców miasta. Katmandczycy sprzedają na ulicach swojego miasta najróżniejsze produkty - od typowych pamiątek dla turystów aż po żywność. A czasem też po prostu przesiadują z całymi rodzinami przy hinduistycznych lub buddyjskich kapliczkach lub po prostu na podwórku czy ulicy. Niekiedy też taszczą swoje towary czy to na wózkach, czy też przewieszone przez ramię na nosidle. Zauważyłem, że często wykorzystywanym tu środkiem transportu jest motocykl. Motocykle na starym mieście stoją zaparkowane niemal na każdym podwórzu, dużo ich także jeździ ulicami miasta. Na włóczeniu się po ulicach katmandzkiej starówki upłynęło mi większość czasu w Nepalu. Katmandu to jednak nie tylko starówka - poza labiryntem starych uliczek toczy się życie bardziej współczesnego miasta - niestety przy ograniczonym czasie pobytu tym razem nie było mi dane dokładniej zeksplorować innych dzielnic miasta. Przejdź do dalszej części relacji z podróży do Azji Południowej ------>>>>>>>>
|
|