Forum Viatoris

Afryka Zachodnia 2007

Copyright (c) 2007 by Radosław Botev


Trasa podróży

Wstęp

Podróż do Afryki Zachodniej (od Maroka przez Saharę Zachodnią i Mauretanię do Senegalu i Gambii) zimą 2007 roku była moją pierwszą poważną wyprawą globtroterską. Początkowo chciałem jedynie dotrzeć do Mauretanii i wrócić stamtąd samolotem, jednak ponieważ trudno było mi znaleźć przewoźnika oferującego sensowną cenę (przewoźnicy europejscy okazali się zbyt drodzy, a przewoźnik mauretański Air Mauritanie posiada stronę internetową - ostatnio nieaktywną - na której nie można było sprawdzić ceny), zdecydowałem się ostatecznie na wizytę w Senegalu i zakup biletu na trasie Dakar - Berlin od hiszpańskich linii Iberia. A planując zwiedzenie Senegalu, stwierdziłem, że dobrze byłoby także poznać jego maleńką enklawę - państewko Gambię. Najtańszym sposobem dojazdu do Maroka, gdzie planowałem rozpocząć podróż, okazał się natomiast przelot z Berlina liniami Air Berlin do południowej Hiszpanii i przeprawa promowa przez Cieśninę Gibraltarską do Tangieru. Tak oto zrodził się pomysł podróży trasą uwidocznioną na mapce powyżej.
Ale dlaczego właściwie pomyślałem o podróży do Afryki? Otóż ten kontynent zawsze mnie fascynował - pamiętam jak w dzieciństwie przeglądałem atlasy geograficzne i odbywałem tysiące podróży "palcem po mapie". Oczywiście myśląc o Afryce miałem przed oczami obrazy bezkresnych sawann i wałęsające się tam bez celu słonie, zebry, antylopy i żyrafy. Widoków tych nie spodziewałem się, rzecz jasna, ujrzeć ani w pustynnej Mauretanii, ani nawet w Senegalu czy Gambii. Ale też była to moja pierwsza wyprawa i zaplanowałem ją niejako jako wprowadzenie do Afryki, przedsmak tego, co czeka mnie jeszcze w przyszłości. Przy pierwszym planowaniu tego typu podróży wiele rzeczy było bowiem niewiadomych - jak zniosę trudy tak długiej podróży, jak mój organizm będzie reagował na profilaktykę antymalaryczną (piszę o tym poniżej), jak poradzę sobie z transportem w krajach, w których transport publiczny jako taki nie istnieje? Wszystko to przemawiało za wyborem takiej trasy, z której zawsze będę mógł albo łatwo zawrócić albo też skrócić pobyt w Afryce - zasadne było więc takie ustalenie trasy, aby restrykcje wizowe i / lub wysokie koszty przelotu nie utrudniały mi ewentualnego "awaryjnego" powrotu do Polski.

Przygotowania

Wizy

Pierwszym pytaniem, jakie nasuwa się już na samym początku planowania podróży, jest pytanie o możliwość uzyskania wizy. Przy mojej podróży przedstawiało się to następująco:

Wiza do Maroka - nie jest wymagana. Od 1 stycznia 2005 roku obywatele polscy wjeżdżają do tego kraju tylko na podstawie paszportu.

Wiza do Sahary Zachodniej - nie jest wymagana. Sahara Zachodnia jest terytorium kontrolowanym przez Maroko, nie ma kontroli paszportowej na granicy marokańsko-saharyjskiej. Do wszystkich celów praktycznych jest to integralna część Maroka.

Wiza do Mauretanii - wymagana. W Polsce nie ma placówki dyplomatycznej Mauretanii, więc uzyskanie wizy nastręczało nieco problemów. Wprawdzie na stronie internetowej Konsulatu Francji w Warszawie widnieje informacja o możliwości uzyskania wizy właśnie tam, jednak w praktyce okazuje się to bardzo trudne. Dlatego pozostały mi dwie możliwości - starać się o wizę w Ambasadzie Mauretanii w Berlinie albo zdobyć wizę w Maroku. Po lekturze dostępnych w Internecie relacji moich poprzedników, którzy jechali tą trasą, zdecydowałem się ostatecznie na tę ostatnią opcję - o wizę postarałem się w Konsulacie Generalnym Mauretanii w Casablance. Jak się później okazało, uzyskanie wizy możliwe jest także na granicy.

Wiza do Senegalu - wymagana. W Polsce istnieje Konsulat Honorowy Republiki Senegalu, jednak placówka ta skierowała mnie po wizę do Konsulatu Republiki Francuskiej. Uzyskanie wizy nie jest tu jednak takie proste - oprócz wniosku ze zdjęciem wymagano ode mnie także dowodu posiadania funduszów (tutaj wystarczył wydruk wyciągu z konta z Internetu), ubezpieczenia, a także potwierdzenia zakwaterowania w Senegalu. Ten ostatni wymóg okazał się najtrudniejszy do spełnienia. Alternatywnie mogłem postarać się o wizę do Senegalu już w Afryce - w Nawakszucie, stolicy Mauretanii. Chciałem jednak zdobyć zawczasu wizę do Gambii, a do tego wiza senegalska okazała się w moim przypadku niezbędna (patrz niżej). Tak więc zarezerwowałem sobie nocleg na 10 dni w Dakarze w portalu Hostel World. Rzecz jasna nie zamierzałem ani tkwić tak długo w senegalskiej stolicy, ani nawet zatrzymywać się w hotelu, który rezerwowałem. Rezerwacja potrzebna mi była tylko do uzyskania wizy. Portal HostelWorld.com przy składaniu rezerwacji wymaga wpłaty 10% całkowitego kosztu pobytu w hotelu oraz uiszczenia drobnej opłaty serwisowej. W przypadku odwołania rezerwacji opłaty te nie są zwracane. Chociaż więc zrobienie takiej rezerwacji kosztowało mnie ponad 100 zł, to jednak przy kosztach całej wyprawy nie było to dużym wydatkiem. Ostatecznie otrzymałem w Konsulacie Francji wizę dokładnie na tyle dni, na ile miałem rezerwację hotelu, przy czym - co ciekawe - niekoniecznie musiałem ten okres pobytu wykorzystać dokładnie w tych dniach, w których miałem zarezerwowany hotel. Wiza ważna była bowiem przez dwa miesiące od daty wydania i była wielokrotna, przy czym łączny czas pobytu w Senegalu nie mógł przekroczyć właśnie owych 10 dni. Oczywiście przy takiej wizie czystym bezsensem był wymóg posiadania rezerwacji noclegu na określone dni. Ale cóż - biurokracja...

Wiza do Gambii - wymagana. W Polsce istnieje Konsulat Honorowy Republiki Gambii. Wniosek wizowy można wypełnić w Internecie i przesłać emailem skany paszportu, powrotnego biletu lotniczego i świadectwa szczepienia przeciw żółtej febrze (tzw. "żółtej książeczki"). Opłatę wizową (200 zł za wizę jednokrotną i 250 za wielokrotną) wnosi się w momencie odbioru wizy w Konsulacie. Alternatywą była w moim przypadku możliwość starania się o wizę w Senegalu - w Gambian High Commission w Dakarze lub na granicy. Tej ostatniej opcji nie chciałem ryzykować, a Dakar planowałem odwiedzić na sam koniec podróży - już po wyjeździe z Gambii. Podobno wizę można otrzymać także w Ambasadzie Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii w Warszawie, o czym jednak wtedy nie wiedziałem. Tak więc Konsulat był tu jedynym rozwiązaniem. Trochę się tylko niepokoiłem wymogiem posiadania biletu powrotnego, miałem bowiem wykupiony bilet tylko w jedną stronę z Afryki do Europy i to z Senegalu! Okazało się jednak, że w tym wypadku wystarczyło wyjaśnienie konsulowi trasy planowanej podróży i okazanie wielokrotnej wizy do Senegalu. W konsulacie odbyłem jeszcze bardzo miłą rozmowę z konsulem, tak więc gorąco polecem ten sposób załatwiania wizy.

Zdrowie

Kolejnym krokiem było załatwienie koniecznych w takiej podróży szczepień oraz profilaktycznych leków antymalarycznych. Szczepienia na żółtą febrę wykonywane są przez ośrodki Sanepidu w całej Polsce oraz niektóre szpitale zakaźne. Ja udałem się do Sanepidu. Oprócz obowiązkowego w Gambii szczepienia na żółtą febrę zdecydowałem się na wszystkie pozostałe zalecane szczepionki (zapalenie wątroby typu A i B, polio, tężec). Dodatkowo w strefie zagrożenia malarycznego konieczne jest zażywanie leków profilaktycznych. Sanepid nie zajmuje się malarią, więc udałem się do Szpitala Zakaźnego przy ul. Wolskiej w Warszawie - wchodzi się bocznym wejściem do Kliniki Chorób Tropikalnych. W okienku uiściłem opłatę za wizytę i już po chwili przyjął mnie lekarz. Udzielił mi szczegółowych informacji na temat zalecanej profilaktyki w Afryce Zachodniej, nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że usilnie starał się przekonać mnie do wykonania dodatkowych szczepień właśnie w szpitalu na Wolskiej. W końcu wypisał mi receptę na lek Lariam i polecił mi zgłosić się z nią za około dwa tygodnie do apteki na rogu ul. Rakowieckiej i Puławskiej (nie trzeba wcześniej składać tam zamówienia). Lariam nie jest dopuszczony do obrotu w Polsce i wymagana jest zgoda Ministerstwa Zdrowia - stąd to opóźnienie. Niestety lek ten jest też bardzo silnym specyfikiem i u wielu osób wywołuje niepożądane skutki uboczne - od lekkiego złego samopoczucia po stany lękowe i halucynacje. Na Zachodzie lek ten przepisuje się jako środek przeciwko malarii już nabytej, a nie jako profilaktykę. W Polsce - nie wiadamo czemu - wciąż jest to często (jeśli nie najczęściej) zalecany środek profilaktyczny. U mnie na szczęście nie wywołał on w Afryce halucynacji, ale za to po dwóch, trzech tygodniach miewałem już zawroty głowy i byłem ogólnie rozdrażniony. Podobno to i tak oznacza, że wykazałem się dużą odpornością.

Relacja z podróży

W czasie mojej podróży do Afryki Zachodniej w 2007 roku odwiedziłem następujące miejsca:

- Berlin
- Malaga i Gibraltar
- Maroko
- Sahara Zachodnia
- Mauretania
- Senegal (cz. A)
- Gambia
- Senegal (cz. B)

Forum Viatoris - strona główna

O nas

 

Grafika w tle to zmodyfikowana grafika z Wikipedii. Autorzy oryginału: Twice25 & Rinina25, licencja GNU FDL