
Seszele
2019 cz. III
Copyright (c) 2019 by Radosław
Botev
<<<<<<----- Wróć do początku
relacji z podróży na Ocean Indyjski
La Digue
Najmniejszą z głównych wysp seszelskiego
archipelagu - La Digue doskonale widać już z brzegów wyspy
Praslin. Między
wyspamy kursuje kilka promów dziennie, a do celu
dopływa się 15 minut, łatwo więc można się wybrać na
La Digue na całodzienną wycieczkę z Praslinu.
Na zdjęciu obok
widoczna jest przystań na La Digue - równie malownicza
jak ta na Praslinie.
Wokół portu wyrosło małe miasteczko, w którym
skupiła się większość pensjonatów, ale to, co najbardziej przyciąga
tu turystów, to oczywiście plaże. Bodaj najbardziej znaną
i najczęściej fotografowaną jest Anse Source d'Argent. Niestety muszę powiedzieć, że plaża ta mnie
rozczarowała. Jest mała, bo podzielona na kilka krótkich
odcinków granitowamy skałami, a przez to dość
tłoczna.
Na domiar złego, aby się tu dostać, trzeba przejść przez teren ośrodka wczasowego,
a ten za takie przejście pobiera opłatę. Można jej uniknąć,
przechodząc "drogą wodną" wzdłuż brzegu tuż za lądowiskiem dla
helikopterów (nie ma w tym miejscu plaży - trzeba iść przez ocean).
Ale uwaga - w takim wypadku trzeba będzie też wrócić tą
samą drogą: chociaż swobodnie przemieszczałem się później po ośrodku,
gdy dostałem się tam od strony plaży, to nie udało mi się
już przekonać strażniczki, żeby wypuściła mnie na
zewnątrz przez bramę wejściową! Na domiar złego są tu dość duże
pływy - kiedy rano szedłem przez ocean ku plaży, woda sięgała
mi ledwie do pasa, a gdy wracałem, była już po szyję.
Galeria zdjęć (kliknij, żeby powiększyć)

|

|

|
W
samym ośrodku natrafić można na hodowlę żółwi olbrzymich,
występujących w stanie naturalnym głównie w okolicach atolu Aldabra
na seszelskich Wyspach Zewnętrznych.
Druga taka hodowla tych żółwi znajduje się
na wysepce Curieuse, ale dotarcie do niej wymaga specjalnego
zezwolenia.
Na zdjęciu obok
specjalnie sfotografowałem także jedną ze zwiedzających ośrodek
osób, żeby dobrze zilustrować rozmiary żółwi.
Na
zwiedzenie wyspy La Digue miałem tylko kilka godzin. Za mało, żeby
zwiedzić ją w całości, zwłaszcza że brak jest tutaj transportu
publicznego. Przybywający tu turyści zdani są bądź na własne nogi,
bądź też mogą wypożyczyć rower, który i tak niepozwala jednak na dotarcie
do wielu miejsc - aby dotrzeć do niektórych plaż
trzeba bowiem czasem wspinać się ścieżką po granitowych skałach. Wszystko to ma
jednak swój urok i jedną dużą zaletę - na La Digue
panuje po prostu cisza i spokój, idealne warunki do
wakacyjnego odpoczynku.
Skoncentrowałem się zatem na dotarciu do
kolejnej znanej plaży - do Grand' Anse. To rozległa,
piaszczysta plaża na wschodnim krańcu La Digue - niestety fale są tu
tak silne, że ledwo udawało mi się ustać w wodzie pod ich naporem. Z
pewnością jest to jednak idealne miejsce dla surferów.
Galeria zdjęć (kliknij, żeby powiększyć)

|

|

|
Również okolice plaży prezentują się wizualnie
bardzo atrakcyjnie.
Wiedzie tędy ścieżka przez granitowe skały do
sąsiedniej plaży zwanej Petite Anse.
A
oto i sama Petite Anse - w niczym nie ustępuje siostrzanej
Grand' Anse.
Żałowałem tylko, że
nie miałem czasu pójść dalej - do kolejnej plaży, którą jest
zachwalana w przewodnikach Anse Cocos.
Czas
naglił i musiałem wracać - dobiegał końca mój pobyt na Seszelach.
Promem wróciłem na Praslin, by kolejnego dnia rano polecieć
widocznym na zdjęciu małym samolocikiem linii Air Seychelles z powrotem
na międzynarodowe lotnisko na Mahé.
Miałem jeszcze kilka godzin w zapasie, więc
zdążyłem jeszcze raz pojechać do stolicy kraju Victorii, zanim na
dobre opuściłem rajskie Seszele i poleciałem etiopskimi liniami
przez Addis Abebę do Kairu.
Koniec
|