Praslin
- jedna z trzech głównych wysp archipelagu Seszeli - przywitała mnie
widokiem malowniczego portu z białymi zacumowanymi jachtami na
tle błękitnej toni oceanu i szmaragdowozielonych wzgórz.
Wprost z przystani w
głąb wyspy można jechać autobusem - schemat ten sam, co na
Mahé: płacimy stałą cenę
niezależnie od odległości.
Pensjonat Jeanny's Appartments
początkowo trudno było mi znaleźć. Współrzędne podane na Booking.com
są nieprawidłowe i wskazują na tropikalny gąszcz przy
plaży. Wystarczy jednak przejść kilkaset metrów w prawo od miejsca,
w którym szosa przecinająca wyspę natrafia na południowy
brzeg wyspy, żeby natrafić na drogowskaz do pensjonatu.
Za 50
EUR dostałem tu klimatyzowany pokój z łazienką ze
śniadaniem wliczonym w cenę.
Plaża Grand' Anse w pobliżu pensjonatu jest
wprawdzie długa i piaszczysta, ale zalega na niej duża ilość
wodorostów, co skutecznie psuje pobyt w tym miejscu.
Aby natrafić na
znacznie lepsze plaże, trzeba okrążyć wyspę - dopiero na jej
północnych brzegach znajdziemy duże lepsze miejsca do
kąpieli.
W pamięci utkwiła mi przede wszystkim
Anse Volbert, a to za sprawą białego i bardzo miałkiego piasku,
przypominającego niemal muł. Woda jest tutaj bardzo płytka, przez co
nie grożą nam wysokie fale i można wypuścić się daleko od
brzegu.
W galerii poniżej
przedstawiam kilka zdjęć z tej plaży.
Galeria zdjęć (kliknij, żeby powiększyć)
Gdyby ktoś gustował jednak w bardziej burzliwym
morzu - odpowiednią dla siebie plażę znajdzie daleko na
północno-zachodnim krańcu wyspy Praslin. To Anse Lazio - bodaj
najbardziej znana plaża na wyspie.
Występują tu też
charakterystyczne dla seszelskich wybrzeży granitowe skały, widoczne
na jednym ze zdjęć w galerii poniżej.
Galeria zdjęć (kliknij, żeby powiększyć)
Praslin to jednak nie
tylko plaże. Główną atrakcją wyspy jest wpisany na listę światowego
dziedzictwa rezerwat Vallée de Mai (Dolna Mai). Ochroną objęto tu palmy
seszelkie, których fachowa nazwa gatunkowa brzmi lodoicja
seszelska.
Lodoicja seszelska jest
endemitem - w stanie naturalnym występuje tylko na wyspie Praslin i
sąsiedniej wysepce Curieuse. Można dyskutować, czy warto płacić za
wstęp do parku i spacer w lesie w sytuacji, gdy lodoicję seszelską
można znaleźć też i w innych miejscach wyspy. Niemniej to właśnie
Park Narodowy Doliny Mai wpisano na listę UNESCO i przyciąga on
rzesze turystów.
Owoc tej palmy, zwany kokosem morskim
- coco de mer - przypomina wyglądem kobiece biodra i jest nieformalnym
symbolem Seszeli. Nawet pieczątki wjazdowe wbijane przyjezdnym
do paszportów na lotnisku na Mahé mają kształt tego
owocu.
Gdyby ktoś chciał zabrać owoc lodoicji
seszelskiej do domu na pamiątkę, powinien pamiętać, że wymaga to
specjalnego certyfikatu, bez którego orzech zostanie nam
skonfiskowany na granicy. Certyfikat nie jest jednak tani -
jego cena sięga kilkuset euro.